06. He`s not half bad as I do.



Szedłem – a raczej czołgałem się – w nieznanym mi kierunku, a wokół rozpościerało się pole. Nawet żadnej drogi nie było w pobliżu, tylko ta cholerna trawa. Tuż obok mnie szła przebudzona Jo, najwyraźniej zmęczona po szpik kości.
Sytuacja, w której utknęliśmy, wyglądała niczym gówno. Nie mieliśmy ani żadnego środka transportu ani niczego do przekąszenia (bo szczerze byłem dosyć głodny), w dodatku przepadła ta jebana kasa! 10 tysięcy dolarów poszło się jebać i to wszystko moja wina. Gdybym pomyślał wcześniej, nie zapomniałbym o niej. Z resztą co mi przyszło do głowy, żeby ją wyjmować z kurtki. Idiota ze mnie to za mało powiedziane.
- Zimno mi – usłyszałem przyciszony głos Jo. Dziewczyna obejmowała swoje ramiona dłońmi, jeżdżąc po nich w górę i w dół, tak żeby jakoś zapewnić sobie więcej ciepła. Momentalnie skierowałem wzrok na jej strój. Szara bawełniana podkoszulka, seksowna czarna spódniczka ledwo sięgająca połowy uda. Rzeczywiście, był idealnie dopasowany do pogody (wyczuj ten sarkazm), tym bardziej, że chodzimy po szczerym polu w samym środku chłodnej nocy. Mm, jednak na tą spódniczkę nie będę narzekać.

Przygryzłem dolną wargę, przelatując ją wzrokiem. Haha, ktoś tu ma zboczone myśli. Nic dziwnego.
- Trzeba było nie ubierać się jak na plażę w Miami – prychnąłem, idąc dalej. Spotkałem się z jej niezadowoleniem.
- Wyobraź sobie, że w Waszyngtonie jest nadzwyczaj ciepło, a ja nie miałam zielonego pojęcia że cię spotkam i będziemy się włóczyć po niemających końca polach! – powiedziała z irytacją w głosie.
- Uwierz że też nie miałem w planach spotkania z tobą. Gdybym wiedział, że będziesz na wszystko narzekać, pozwoliłbym ci się zabić – rzuciłem obojętnie, żałując że w ogóle zadałem sobie jakikolwiek trud, aby jej pomóc. Odwróciłem się twarzą w jej kierunku, ponieważ nie dostałem żadnej odpowiedzi. Jej wyraz twarzy mówił że była zszokowana. Co? Nawet nie powiedziałem niczego strasznego, gorszego, a wierzcie, że mogłem.
- Jesteś dupkiem – Tylko na tyle cię stać?                                                              
- Powiedz mi coś czego nie wiem – uśmiechnąłem się szyderczo i ponownie zacząłem dreptać gdzieś do przodu.



Jo’s POV

Zupełnie nie wiem co go ugryzło. Jeszcze wcześniej, tam w ‘motelu’ zachowywał się w miarę normalnie, jeśli w ogóle denerwowanie wszystkich dookoła jest właśnie jednym z jego normalnych zachowań. Teraz zamienił się w totalnego bezuczuciowca, raniącego każdego kogo popadnie, włącznie ze mną. Myślę, że coś musiało się stać.
Nie powiem, że to co wcześniej powiedział mi, że wolałby mojej śmierci niż spotkania ze mną, zabolało. Jeszcze nikt w życiu nie życzył mi niczego złego, tym bardziej śmierci. Dlatego zamurowało mnie wtedy i przez resztę czasu nie odezwałam się ani słowem do niego. Po prostu nie miałam zamiaru z nim rozmawiać. Przynajmniej dopóki mnie nie przeprosi. Ale jego ego by tego nie przebolało. Chyba wymagam  zbyt wiele od niego.
W zasięgu naszego wzroku ukazała się droga, prowadząca do jakiegoś mniejszego miasta. Zayn nawet na chwilę nie spojrzał na mnie, co mnie trochę zasmuciło. Nienawidzę być ignorowana.
Po kilkunastu minutach doszliśmy do centrum miasta. Nagle mulat zatrzymał się tuż przed rogiem ulicy, tak że prawie wpadłam na niego. Rzuciłam mu spojrzenie, jednak ten obserwował dokładnie elegancki budynek tuż za rogiem po drugiej stronie ulicy. Wygląda na to, że była to restauracja dla ludzi z tych wyższych sfer, gdyż pod wejście do budynku podjeżdżały same markowe auta takie jak porsche, audi, ferrari czy lamborghini. Wychodzili z nich dostojni mężczyźni i towarzyszące im wystrojone na bóstwa – tak przypuszczam –ich  żony. Oddawali kluczyki facetowi, który pracował jako parkingowy i wchodzili do środka budynku.
Kiedy pod drzwi miał podjechać kolejny samochód – czarne, lśniące porsche – Zayn odezwał się do mnie.

- Stój tu.                                                                                               
Nie miałam okazji mu odpowiedzieć, ponieważ od razu poszedł w kierunku nadjeżdżającego pojazdu. Co on zamierza zrobić?
Będąc już twarzą w twarz z mężczyzną wysiadającym ze swojego auta, Zayn niespodziewanie uderzył go pięścią w twarz, odebrał jego kluczyki i wsiadł do porsche.
Migiem ruszył z miejsca, podjeżdżając do mnie.
- Na co czekasz? Wsiadaj do cholery! – warknął otwierając drzwi pasażera. Zszokowana niepewnie wsiadłam do samochodu, a mulat zanim zdążyłam nawet do końca zamknąć drzwi, docisnął mocno pedał gazu.

Wciąż nie mogłam się otrząsnąć po tym, co widziałam. Czy on naprawdę zrobił to? Czy on ukradł samochód warty ponad 500 tyś dolarów?
- Czy ty masz pojęcie co właśnie zrobiłeś? – zapytałam, jeżdżąc wzrokiem po masce rozdzielczej.
- Tak, bo co? - jakby nigdy nic przytaknął z niewielkim uśmiechem.
- Boże, on jest warty co najmniej pół miliona, co jeśli pozwą nas i wsadzą do.. – przerwał mi.
- Nas?
- Ciebie – poprawiłam się – bo ja już będę trupem kiedy mój tata dowie się, że współpracowałam z tobą.
- Aż tak jest zły? - wciąż patrzył w boczne lusterko z tym swoim zadziornym uśmiechem. Na sekundę na mnie spojrzał, po czym skierował wzrok na drogę przed sobą.
- Nawet nie wiesz jak - prychnęłam, dokładnie wiedząc jaki potrafi być mój ojciec.
Jest tylko jedno słowo, które idealnie go określa – nieobliczalność.
- Ale na pewno nie jest nawet w połowie zły tak jak ja – uśmiechnął się z wyższością. A przeze mnie przelewały się uczucia, od strachu, przez wkurzenie na Zayna i irytacje z powodu jego wielkiego ego. Jak widać spotkałam się panem ‘perfekcją’, który we wszystkim co robi musi być najlepszy, bo inaczej.. no właśnie co? Poważnie zrani, zabije tego kogoś kto uważa się za lepszego od niego?
- Jednak jedno muszę mu przyznać – zacisnął delikatnie palce na kierownicy, mówiąc dalej – twój tata odwalił kurewsko dobrą robotę, wydając na świat taką seksowną kocice – posłał mi krótkie spojrzenie, a na jego twarzy zawitał łobuzerski uśmiech.

Przerzuciłam oczami, słysząc jego nikczemny chichot. No i znowu wracamy do bezczelnej, seksownej świni.

*

- Jesteś pewien, że możemy zrobić postój, no bo wiesz, policja może nas gonić – oznajmiłam, zauważając że Zayn zjeżdża z głównej drogi na stację benzynową.
- Oczywiście, że nie, ale musimy zatankować – wskazał na licznik paliwa, który ledwo sięgał powyżej linii informującej o braku zapasów.
Mulat podjechał do jednego z wolnych dystrybutorów i wysiadł z samochodu. Odszedł z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy, trzymając w ręku wąż paliwowy i wkładając go do baku pojazdu.
Ziewnęłam przeciągle, rozglądając się po okolicy i o mało co zawału nie dostałam kiedy zobaczyłam sylwetkę Zayna tuż za moim oknem. Ciemne spodnie, t-shirt i skórzana kurtka. Jednym słowem cały w czerni - to chyba miało sygnalizować o brutalnym i niebezpiecznym charakterze jaki rzekomo posiadał.
Oparłam głowę o zagłówek siedzenia i obserwowałam jak nalewa paliwo.

Mulat zauważył, że się na niego patrzę, dlatego podniósł głowę i uśmiechnął się. Z rozczochranymi włosami wyglądał strasznie seksownie.
Mimo tak pięknych widoków musiałam przesunąć wzrok gdzieś indziej, czyli na mały sklepik. Na jego szyldzie wyraźnie napisane było ‘bp connect’. Poczułam nagły przypływ pragnienia i burczenie w brzuchu. Wyszłam więc z samochodu i pomaszerowałam w stronę wejścia.
- Gdzie idziesz? – zapytał tak że w jego głosie można było wyczuć nutkę obawy zmieszaną z ciekawością.
- Do sklepu, jestem głodna - zakomunikowałam mu stanowczo, nawet na sekundę nie odwracając się w jego kierunku.
Gdy tylko przekroczyłam próg, od razu do moich nozdrzy wdarł się przyjemny zapach parzonej kawy i świeżo wypieczonych croissantów. To było jak zbawienie dla mojego żołądka. Podeszłam do lady i zamówiłam dwa rogaliki plus dwie kawy. Jeden zestaw dla Zayna, w końcu nie jestem aż tak samolubna, żeby pozostawić go głodnego przez najbliższe godziny jazdy.
- Ja cię chyba skądś kojarzę – stwierdziła kobieta mniej więcej po trzydziestce, podając mi zamówione rzeczy.
- Naprawdę? – udałam głupią i wyciągnęłam banknot z portfela.
- Tak, wyglądasz dosyć znajomo - Przyglądała mi się bardzo uważnie, kiedy otwierała kasę, żeby oddać mi resztę.  Odeszłam jak najszybciej od lady, przedtem uśmiechając się życzliwie do kobiety.
Wstąpiłam jeszcze miedzy półki, wypchane różnymi słodyczami, chipsami i innymi smakołykami, żeby poszukać czegoś do przegryzienia na drogę. Po kolei brałam produkty do ręki, przystając co chwila i czytając ich etykietki.
- Weź też Oreo, skarbie – poczułam silne dłonie na swojej talii. Podskoczyłam ze strachu, uderzając się ręką o półkę. Syknęłam z bólu.
- Ałć, dzieciak – odezwałam się i obróciłam do niego przodem, stając twarzą w twarz.
- Ja? Dzieciak? – prychnął, a na jego ustach pojawił się niewinny uśmieszek – Uważasz że kupowanie jakiś cholernych ciastek 0 głupawej nazwie od razu czyni cię dzieckiem?
- Może i nie, ale jak widzę tą reklamę Oreo to mam ochotę to ciasteczko temu dziecku w gardło wepchnąć – powiedziałam zgodnie z prawdą. Tak, to chyba moja najbardziej znienawidzona reklama ze wszystkich. Jak można nie wiedzieć jak jeść normalne czekoladowe ciastko?
- Mmm widzę że nie jest z ciebie aż taka niewinna dziewczynka – oznajmił, przeplatając w palcach jednen z pasemków moich włosów.
Nawet nie zauważyłam kiedy zbliżył się do mnie bardziej. Automatycznie chciałam się cofnąć w tył, ale znalazłam przeszkodę na swojej drodze ucieczki – półkę z artykułami. Zayn zaśmiał się ze mnie i puścił kosmyk, pozwalając mu spokojnie opaść na moją klatkę piersiową.

Nagle obok nas zjawiła się ta sama kobieta, co była za kasą. Jednak mulat nie zmienił swojej pozycji. Najwyraźniej nie wstydził się naszej obecnej sytuacji.
- Już wiem! Przecież jesteś córką Rirchard’a Eileen’a, prezydenta Stanów Zjednoczonych! – O nie. Nie, nie, nie!
Zayn spojrzał najpierw na podekscytowaną kasjerkę, potem na mnie z podejrzliwym wzrokiem.
- Jesteś córką prezydenta? – zapytał, a ja w duchu przeklinałam tą kobietę. Naprawdę musiała sobie teraz przypomnieć kim jestem, a nie kiedy moglibyśmy już stąd odjeżdżać? – Odpowiedz! – warknął, kiedy milczałam.
Kobieta widząc naszą scenkę, zareagowała i próbowała wejść pomiędzy nasze ciała, tak aby oddalić nas od siebie. Zayn jednak pod wpływem złości spowodowanej głównie przeze mnie, popchnął ją mocno, tak że wpadła na przeciwną półkę i osunęła się po niej jak jakaś szmaciana lalka.
- O boże, Zayn! – moje oczy rozszerzyły się na ten widok, a chłopak wściekły bez słowa opuścił budynek.
Podbiegłam do kasjerki, a wokoło zrobiła się niezła grupka obserwatorów.
- Nic pani nie jest, Boże – przykucnęłam obok poszkodowanej kobiety, próbując ją ocucić. Po chwili jej powieki na całe szczęście uchyliły się. – Wszystko w porządku? Może pani wstać? – przytaknęła delikatnie i wraz z m0ją pomocą stanęła na równe nogi. – Strasznie przepraszam za niego. On naprawdę nie chciał tego zrobić – odparłam, broniąc Zayna, chociaż nie raczej nie powinnam tego robić. On mógł ją zabić!
Podziękowałam Bogu za to, że nic poważniejszego tej kobiecie się nie stało, jeszcze raz przeprosiłam ją, po czym wyszłam ze sklepu.

Mulat siedział już za kierownicą i przeglądał coś w swoim telefonie. Kiedy zauważył mnie, od razu schował go do kieszeni.
Wsiadłam do samochodu na miejscu obok kierowcy i zapięłam pasy. Przez kilka sekund oboje milczeliśmy, żadne z nas nie wykonało choćby najmniejszego ruchu. Dopiero teraz dotarło do mnie co tak naprawdę zrobił. 
‘’Nie on jednak jest niebezpieczny.’’
- Czy ty masz pojęcie co zrobiłeś? – spytałam stanowczym głosem.
- Tak mam i ty powinnaś kurwa o tym wiedzieć! – wrzasnął głośno – Nie jestem zwykłym chłopakiem ze zwykłego, pogodnego miasta. Jestem niebezpiecznym przestępcą z gównianego zaułka! Jeśli uważasz że to co przed chwilą zrobiłem było okropne, to znaczy że nic nie wiesz o mnie i o moim życiu. Całe moje życie to jedno wielkie gówno, w które jak już wejdziesz tak do końca nie wyjdziesz!
Jego słowa dobitnie sprawiły, że nie miałam – ba, nie potrafiłam – nic z siebie wykrztusić. Spuściłam wzrok na dół i dałam mu chwilę żeby się uspokoił z nerwów.
- Nie powinienem… – kontynuował bardziej opanowanym głosem – nie powinienem był ci pomagać. Nie powinienem był cię zabierać ze sobą. – oparł ręce o kierownicę i schował między nimi głowę. Mulat ciężko westchnął, a jego klatka piersiowa uniosła się w górę, po czym znów opadła.
- Zayn – delikatnie dotknęłam dłonią jego ramienia, żeby go czasem nie zdenerwować - to był mój wybór.
- Nie – od razu mi przerwał – to zdecydowanie był mój zły wybór. A tak  swoją drogą, dlaczego mi nie powiedziałaś, że twój ojciec jest prezydentem? Oh, czekaj, już wiem – podniósł wzrok na mnie i zaśmiał się ironicznie – Bałaś się że mógłbym zrobić coś strasznego jak porwać cię dla okupu, racja?
- Możliwe – odparłam niepewnie – a-ale mimo to chcę poznać ten twój świat.
Mulat spojrzał na mnie z miną ‘’chyba sobie żartujesz?’’ i parsknął śmiechem.
- Uwierz mi nie chcesz - odparł zimnym tonem, upijając łyka z kubeczka z kawą, po czym odstawił go na specjalne miejsce na napoje. – Nie wytrzymasz tam choćby jednego dnia, jak wcześniej ktoś cię przypadkiem nie zabije.

Przestraszyłam się na samą myśl o morderstwie, ale próbowałam zachować zimną krew. Zawsze chciałam poznać inny świat niż ten który mnie otaczał, kiedy mieszkałam z rodzicami. Chciałam być normalnym człowiekiem, ciężko pracującym i płacącym podatki jak wszyscy inni, a nie bogatą dziewczynką za którą wszystko robią służący. Taka jest prawda. Mamy pełno obsługi w domu. Jedni są od sprzątania, drudzy od gotowania, a trzeci robią coś jeszcze innego. Jest Roxy – moja prywatna służąca, chociaż ja i tak traktuję ją bardziej jak koleżankę, jest Henry – nasz lokaj, także mój dobry przyjaciel i wiele wiele innych osób, których imion nawet nie pamiętam.
- Chcę spróbować – oznajmiłam, a Zayn znowu się zaśmiał.
- Jesteś głupia, wiesz? – odpalił silnik, zmieniając bieg ze skrzyni biegów.
- Po prostu wolę ryzyko od ciągłego siedzenia i rozmawiania o polityce – stwierdziłam i poprawiłam pas, bo mnie uwierał.
Mulat już nic nie odpowiedział, tylko pokręcił głową i ruszył samochodem z miejsca z piskiem opon.

_________________
Jakiś dziwny mi się wydaje ten rozdział, ale niech już będzie xD
Dzisiaj dłuższy, taka odpłata ze te wcześniejsze krótsze.
Miłego czytania i komentowania :D
xx.

NA TWITTERZE POJAWIŁA SIĘ JO <KLIK>, NADAL SZUKAMY ZAYNA.

Edit
Nowy rozdział pojawi się jak uzbiera się przynajmniej 10 komentarzy. Spam zabroniony.

Komentarze

  1. Świetny rozdział ;3 nie mogę doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jestę ciekawa co będzie dalej ... PROSZE daj jak najszybciej kolejny rozdział *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. BooooooOOski. Kocham te opowiadanie i mega się ciesze z takkiej końcówki <3 Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny jak zawsze... <3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny! Kiedy następny? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny. Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super na pewno następny będzie jeszcze lepszy,powodzenia w pisaniu cudowna autorko :))

    OdpowiedzUsuń
  8. wspaniały i nie mogę siędoczekać nn :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowity nie mogę doczekać się nn

    OdpowiedzUsuń
  10. zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award!
    Więcej na http://dangerous-fanfic.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger-award.html
    GRATULACJE! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Interesujący.

    OdpowiedzUsuń
  12. ZAJEBIŚCIE PISZESZ. *_*

    OdpowiedzUsuń
  13. sramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsramsram

    jesu. Jo jakobad girl hahahaha nie no nie moge sie doczekać tego.

    btw. czy tylko mi zależy na tym żeby oni sie już wyruhali hahah jesu jaki ze mnie zbok xD

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz serdecznie dziękuję ♥

Popularne posty