18. The Black Abyss.
Louis' POV
Jo's POV
Zatrzasnąłem za sobą drzwi z hukiem, ze zdenerwowaniem pocierając palcami lekkie zmarszczki utworzone na czole. Kurwa, nie powinienem był jej tego mówić. Czuję, że to było złe posunięcie. Złe jak diabli, ale ona wciąż cholernie patrzyła na mnie tym swoim cholernym, niewinnym i błagalnym wzrokiem. Coś we mnie zmiękło. Możliwe, że wciąż na mnie mocno działa. Ona, jej towarzystwo, bolesne spojrzenie, te orzechowe oczy i blond włosy. Kiedyś to w niej kochałem..
- Lou, telefon..
Podniosłem wzrok na stojącego obok Dan`a. Trzymał w ręce moje BlackBerry, wysuwając je na spotkanie z moją dłonią. Zobaczywszy moją zagniewaną, zmieszaną minę, prędko zmarszczył brwi i odszedł. Więc oparłem się jedną ręką o ścianę, drugą przyłożyłem telefon do ucha.
- Słucham..
- Myślałem, że coś sobie już wyjaśniliśmy - warknął głos po drugiej stronie. Na mojej twarzy pojawił się ogromny grymas. Nie miałem teraz najmniejszej ochoty na jaką kolwiek konfrontację, tym bardziej przez telefon.
- Jeb się, stary.
- Kurwa, zawarliśmy um..
Tyle zdołał biedaczek wypowiedzieć, gdyż nacisnąłem czerwony przycisk, oznaczający koniec rozmowy. Ale gówno mnie teraz obchodziło jak bardzo musiał się przez to wkurwić i pewnie tego później pożałuję..
- Lou, telefon..
Podniosłem wzrok na stojącego obok Dan`a. Trzymał w ręce moje BlackBerry, wysuwając je na spotkanie z moją dłonią. Zobaczywszy moją zagniewaną, zmieszaną minę, prędko zmarszczył brwi i odszedł. Więc oparłem się jedną ręką o ścianę, drugą przyłożyłem telefon do ucha.
- Słucham..
- Myślałem, że coś sobie już wyjaśniliśmy - warknął głos po drugiej stronie. Na mojej twarzy pojawił się ogromny grymas. Nie miałem teraz najmniejszej ochoty na jaką kolwiek konfrontację, tym bardziej przez telefon.
- Jeb się, stary.
- Kurwa, zawarliśmy um..
Tyle zdołał biedaczek wypowiedzieć, gdyż nacisnąłem czerwony przycisk, oznaczający koniec rozmowy. Ale gówno mnie teraz obchodziło jak bardzo musiał się przez to wkurwić i pewnie tego później pożałuję..
Jo's POV
Tej nocy znów nawiedziła mnie chmara snów. Jednak tym razem nie były one przerażającymi koszmarami, jakie to zazwyczaj miały miejsce co noc. Dzisiaj było inaczej.
Weszłam do sali balowej, przyozdobionej różnymi pozłacanymi tasiemkami i orchideami w wazonach. W powietrzu można było wyczuć woń najdroższych perfum zmieszanych ze sobą. Każda osoba z maską na twarzy pachniała inaczej, ale to nie znaczy, że gorzej. Ten zapach był specyficzny. Był zapachem, który otaczał wszystkie bogate przyjęcia.
Rozejrzałam się po sali, natrafiając swoim wzrokiem na wysokiego bruneta w smokingu. Nie mogłam rozpoznać jego twarzy, gdyż również spowiła ją srebrzysto-złota maska. Czy to bal maskowy? A czy ja mam maskę? Dotknęłam swoich policzków, z żalem dotykając tylko nagiej skóry. Chłopak ułożył swoje wargi w delikatnym uśmiechu i podążył w moją stronę.
- Witaj, princesso.. - wyszeptał.
Ujął moją dłoń, przykładając ją sobie do ust. Zarumieniłam się, nie będąc w stanie ani trochę kontrolować swojego zachowania. Coś mną sterowało i mówiło co mam robić.
Nieznajomy przyłożył swoje usta do mojego policzek, składając na nim najdelikatniejszy pocałunek. Był na tyle delikatny, że aż przeszły mnie po nim dreszczyki. Gdy odsunął się na bezpieczną odległość, zaprowadził mnie na parkiet. Ja jak oczarowana po owym pocałunku, dałam się poprowadzić. Wszystko wokół nas stanęło w miejscu. Zupełnie jakby czasu zatrzymał się w tym jednym momencie. Wpatrywałam się wciąż w jego twarz, szukając jakiejkolwiek podpowiedzi. Za wszelką cenę chciałam dowiedzieć się kim jest ten tajemniczy typek. Przybliżyłam się do niego tak, że miałam świetną okazję na wyłapanie koloru jego oczu. Były.. czarne? Jak to możliwe? Czy znam kogoś z czarnymi tęczówkami jak węgielki?
- Twoje oczy.. - wypaliłam niepewnie, przyglądając mu się. Chłopak spiął się pod naciskiem moich palców na barkach, więc rozluźniłam go.
- Nie patrz w nie. - powiedział dopiero po chwili.
- Dlaczego?
Jego mina stawała się coraz to poważniejsza z małą nutką smutku.
- Są czarne.. Czarne jak otchłań, która wciąga każdą ofiarę.
Przyglądałam mu się z zaciekawieniem, kiedy mruży oczy, a jego rzęsy spokojnie opadły na moment na skórę.
- Otchłań nie jest przeznaczona dla ciebie, Jo. Nie możesz się w niej zapaść. Musisz zostać przy swoich bliskich. Nie narażać ich na to samo, w czym ty możesz wylądować.
Mimo iż wiedziałam, że te słowa mają ogromne znaczenie, nie mogłam pojąć o co tak naprawdę chodziło. Co ten sen chciał mi przekazać?
- Nie rozumiem. - wydukałam mało słyszalnie. Nieznajomy w masce uśmiechnął się smutno i odsunął dłonie, które wcześniej obejmowały talię.
- Wkrótce zrozumiesz - wyszeptał z tajemniczym tonem, po czym dodał. - Zapewne zastanawiasz się kim jestem.. Chcesz wiedzieć?
Po chwili zastanowienia skinęłam głową na jego słowa. Nim się obejrzałam chłopak zdążył umieścić ręce z tyłu głowy, rozwiązując sznureczek, potrzymujący maskę przy twarzy. Już za moment miałam się dowiedzieć kim jest tajemniczy nieznajomy, przemawiający do mnie i dający mi ostrzeżenie. Jego maska zsuwała się z twarzy, a ja poczułam szarpnięcie.
Weszłam do sali balowej, przyozdobionej różnymi pozłacanymi tasiemkami i orchideami w wazonach. W powietrzu można było wyczuć woń najdroższych perfum zmieszanych ze sobą. Każda osoba z maską na twarzy pachniała inaczej, ale to nie znaczy, że gorzej. Ten zapach był specyficzny. Był zapachem, który otaczał wszystkie bogate przyjęcia.
Rozejrzałam się po sali, natrafiając swoim wzrokiem na wysokiego bruneta w smokingu. Nie mogłam rozpoznać jego twarzy, gdyż również spowiła ją srebrzysto-złota maska. Czy to bal maskowy? A czy ja mam maskę? Dotknęłam swoich policzków, z żalem dotykając tylko nagiej skóry. Chłopak ułożył swoje wargi w delikatnym uśmiechu i podążył w moją stronę.
- Witaj, princesso.. - wyszeptał.
Ujął moją dłoń, przykładając ją sobie do ust. Zarumieniłam się, nie będąc w stanie ani trochę kontrolować swojego zachowania. Coś mną sterowało i mówiło co mam robić.
Nieznajomy przyłożył swoje usta do mojego policzek, składając na nim najdelikatniejszy pocałunek. Był na tyle delikatny, że aż przeszły mnie po nim dreszczyki. Gdy odsunął się na bezpieczną odległość, zaprowadził mnie na parkiet. Ja jak oczarowana po owym pocałunku, dałam się poprowadzić. Wszystko wokół nas stanęło w miejscu. Zupełnie jakby czasu zatrzymał się w tym jednym momencie. Wpatrywałam się wciąż w jego twarz, szukając jakiejkolwiek podpowiedzi. Za wszelką cenę chciałam dowiedzieć się kim jest ten tajemniczy typek. Przybliżyłam się do niego tak, że miałam świetną okazję na wyłapanie koloru jego oczu. Były.. czarne? Jak to możliwe? Czy znam kogoś z czarnymi tęczówkami jak węgielki?
- Twoje oczy.. - wypaliłam niepewnie, przyglądając mu się. Chłopak spiął się pod naciskiem moich palców na barkach, więc rozluźniłam go.
- Nie patrz w nie. - powiedział dopiero po chwili.
- Dlaczego?
Jego mina stawała się coraz to poważniejsza z małą nutką smutku.
- Są czarne.. Czarne jak otchłań, która wciąga każdą ofiarę.
Przyglądałam mu się z zaciekawieniem, kiedy mruży oczy, a jego rzęsy spokojnie opadły na moment na skórę.
- Otchłań nie jest przeznaczona dla ciebie, Jo. Nie możesz się w niej zapaść. Musisz zostać przy swoich bliskich. Nie narażać ich na to samo, w czym ty możesz wylądować.
Mimo iż wiedziałam, że te słowa mają ogromne znaczenie, nie mogłam pojąć o co tak naprawdę chodziło. Co ten sen chciał mi przekazać?
- Nie rozumiem. - wydukałam mało słyszalnie. Nieznajomy w masce uśmiechnął się smutno i odsunął dłonie, które wcześniej obejmowały talię.
- Wkrótce zrozumiesz - wyszeptał z tajemniczym tonem, po czym dodał. - Zapewne zastanawiasz się kim jestem.. Chcesz wiedzieć?
Po chwili zastanowienia skinęłam głową na jego słowa. Nim się obejrzałam chłopak zdążył umieścić ręce z tyłu głowy, rozwiązując sznureczek, potrzymujący maskę przy twarzy. Już za moment miałam się dowiedzieć kim jest tajemniczy nieznajomy, przemawiający do mnie i dający mi ostrzeżenie. Jego maska zsuwała się z twarzy, a ja poczułam szarpnięcie.
Natychmiast rozwarłam oczy, by chwilę później ujrzeć przed sobą Scarlett. Co do cholery?
- Laska, zbieramy się.. - popędziła mnie, pomagając mi wstać z zimnej podłogi. Zdezorientowana rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nadal to samo co przed snem. Czyli.. to pomoc. Zayn przyszedł. Przyszedł po mnie. Tylko co robi tu Scarlett. Chyba sama tu nie trafiła.. Mimowolnie uśmiechnęłam się w duszy na samą myśl o ratunku oraz Zaynie i chwyciłam mocno dłoń przyjaciółki.
- Musimy stąd wyjść jak najszybciej. Zayn rozprawia się z nimi. - wymamrotała i wyciągnęła mnie z piwnicy, w której byłam przetrzymywana. Po moim ciele przeszły ciarki, kiedy biegłyśmy jakimś ciemnym, chłodnym korytarzem. Jednak myśl o tym, że za kilka chwil wydostanę się na świeże powietrze, rozgrzewała mnie dosadnie. Chwila, a Zayn? Nie możesz go tak zostawić. Podpowiedziała moja podświadomość. Prawda.. Nie mogę go tu zostawić samego. Przystanęłam tuż przy drzwiach, zdziwiając tym zachowaniem dziewczynę. Uniosła brew w pytającym geście.
- Jeśli on tam jest, musimy mu pomóc.. - na moje słowa Scarlett pokręciła głową i po cichu otworzyła drzwi.
- Zayn wyraźnie kazał mi cię wyprowadzić stąd. Bez względu jak bardzo będziesz się upierać. - przytrzymywała klamkę, patrząc na mnie.
- Ale może..
- Zaynowi nic nie będzie.
Westchnęłam ciężko i poddałam się. Scarlett wyprowadziła nas z budynku, prosto do lasku. Szłyśmy po nachylonej powierzchni, schodząc w dół gdzie za drzewami widniał już mały potoczek. Przytrzymywałam się każdej kory drzewa by nie upaść w przód. Idąc przede mną, ubezpieczała mnie również przed tym Scarlett.
Gdy byłyśmy już przy brzegu, przycupnęłam na kamieniu i nabrałam wody w dłonie, by obmyć twarz. Byłam brudna i posiniaczona, ale cóż się dziwić. Dopiero co uciekłam od psychicznych porywaczy, którzy byli.. psychiczni. Westchnęłam pod nosem i syknęłam kiedy dotknęłam palcem rozciętej wargi. Na szczęście nie sączyła się z niej krew. Rana zdążyła zaschnąć.
Scarlett przysiadła z boku i przyglądała mi się uważnie. Wzrok skierowała na moją twarz. Od razu na jej ustach pojawił się grymas.
- Wyglądasz tragicznie..
Zaśmiałam się cicho i oparłam o kamień kolanem.
- Dziękuję ci za tą jakże wspaniałą informację. - wypowiedziałam te słowa z cichym, rozbawionym mruknięciem, na co dziewczyna speszyła się odrobinę. - Spokojnie, wiem to i nie musisz przepraszać.
Pokiwała głową, biorąc w dłoń kawałek trawy. Zaczęła go miętosić we wszystkie strony.
- Przykro mi po prostu - opuściła głowę w dół. - To tak jakby moja wina. Gdybym cię nie wyciągnęła do tego klubu..
Natychmiast jej przerwałam, sadzając swoje cztery litery tuż przy jej boku.
- Nie mogłaś tego przewidzieć. Zresztą sama tego chciałam. Prosiłam cię o to, prawda?
Wzruszyłam lekko ramionami, siląc się na jakikolwiek uśmiech. Odwzajemniła uśmiech i nagle przytuliła mnie mocno. Mruknęłam cicho z bólu jaki wywołała w moich żebrach. Słysząc to, odsunęła się i wymamrotała ciche ‘przepraszam’. Och, Scarlett..
Usłyszałyśmy cichy szelest liści i kroki za nami. Obie jak na zawołanie odwróciłyśmy głowy w tamtą stronę, myśląc o najgorszych scenariuszach, które mogły się teraz wydarzyć. Jednak to nie był ani Louis, ani Nathan, ani żaden z porywaczy, co przyniosło mi wyczekiwaną ulgę.
Przed nami stał w pełnej swojej okazałości, w lekko zakrwawionym czarnym t-shirt’cie i skórzanej kurtce, Zayn..
- Laska, zbieramy się.. - popędziła mnie, pomagając mi wstać z zimnej podłogi. Zdezorientowana rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nadal to samo co przed snem. Czyli.. to pomoc. Zayn przyszedł. Przyszedł po mnie. Tylko co robi tu Scarlett. Chyba sama tu nie trafiła.. Mimowolnie uśmiechnęłam się w duszy na samą myśl o ratunku oraz Zaynie i chwyciłam mocno dłoń przyjaciółki.
- Musimy stąd wyjść jak najszybciej. Zayn rozprawia się z nimi. - wymamrotała i wyciągnęła mnie z piwnicy, w której byłam przetrzymywana. Po moim ciele przeszły ciarki, kiedy biegłyśmy jakimś ciemnym, chłodnym korytarzem. Jednak myśl o tym, że za kilka chwil wydostanę się na świeże powietrze, rozgrzewała mnie dosadnie. Chwila, a Zayn? Nie możesz go tak zostawić. Podpowiedziała moja podświadomość. Prawda.. Nie mogę go tu zostawić samego. Przystanęłam tuż przy drzwiach, zdziwiając tym zachowaniem dziewczynę. Uniosła brew w pytającym geście.
- Jeśli on tam jest, musimy mu pomóc.. - na moje słowa Scarlett pokręciła głową i po cichu otworzyła drzwi.
- Zayn wyraźnie kazał mi cię wyprowadzić stąd. Bez względu jak bardzo będziesz się upierać. - przytrzymywała klamkę, patrząc na mnie.
- Ale może..
- Zaynowi nic nie będzie.
Westchnęłam ciężko i poddałam się. Scarlett wyprowadziła nas z budynku, prosto do lasku. Szłyśmy po nachylonej powierzchni, schodząc w dół gdzie za drzewami widniał już mały potoczek. Przytrzymywałam się każdej kory drzewa by nie upaść w przód. Idąc przede mną, ubezpieczała mnie również przed tym Scarlett.
Gdy byłyśmy już przy brzegu, przycupnęłam na kamieniu i nabrałam wody w dłonie, by obmyć twarz. Byłam brudna i posiniaczona, ale cóż się dziwić. Dopiero co uciekłam od psychicznych porywaczy, którzy byli.. psychiczni. Westchnęłam pod nosem i syknęłam kiedy dotknęłam palcem rozciętej wargi. Na szczęście nie sączyła się z niej krew. Rana zdążyła zaschnąć.
Scarlett przysiadła z boku i przyglądała mi się uważnie. Wzrok skierowała na moją twarz. Od razu na jej ustach pojawił się grymas.
- Wyglądasz tragicznie..
Zaśmiałam się cicho i oparłam o kamień kolanem.
- Dziękuję ci za tą jakże wspaniałą informację. - wypowiedziałam te słowa z cichym, rozbawionym mruknięciem, na co dziewczyna speszyła się odrobinę. - Spokojnie, wiem to i nie musisz przepraszać.
Pokiwała głową, biorąc w dłoń kawałek trawy. Zaczęła go miętosić we wszystkie strony.
- Przykro mi po prostu - opuściła głowę w dół. - To tak jakby moja wina. Gdybym cię nie wyciągnęła do tego klubu..
Natychmiast jej przerwałam, sadzając swoje cztery litery tuż przy jej boku.
- Nie mogłaś tego przewidzieć. Zresztą sama tego chciałam. Prosiłam cię o to, prawda?
Wzruszyłam lekko ramionami, siląc się na jakikolwiek uśmiech. Odwzajemniła uśmiech i nagle przytuliła mnie mocno. Mruknęłam cicho z bólu jaki wywołała w moich żebrach. Słysząc to, odsunęła się i wymamrotała ciche ‘przepraszam’. Och, Scarlett..
Usłyszałyśmy cichy szelest liści i kroki za nami. Obie jak na zawołanie odwróciłyśmy głowy w tamtą stronę, myśląc o najgorszych scenariuszach, które mogły się teraz wydarzyć. Jednak to nie był ani Louis, ani Nathan, ani żaden z porywaczy, co przyniosło mi wyczekiwaną ulgę.
Przed nami stał w pełnej swojej okazałości, w lekko zakrwawionym czarnym t-shirt’cie i skórzanej kurtce, Zayn..
***
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
tylko tyle od was chcę :D
W takim momencie! No jak reklama w polsacie nooo ;-;
OdpowiedzUsuńJeju, ja czułam, że Zen ją uratuje, przecież mimo że jest bad to też cute and sweet ^^
Cieszę się na nowy rozdział i mam nadzieję,że pojawi się w miarę szybko, czekam ♥♥♥ xx
świetny <3
OdpowiedzUsuńszkoda że nie jest jeszcze dłuższy, czekam z niecierpliwością na kolejny. mam nadzieje że pojawi się równie szybko jak ten :)
pozdrawiam i życzę weny :) x
Bomba!!!!! Dodawaj szybciej te rozdziały, a nie raz na dwa miesiące!
OdpowiedzUsuńja proszę tylko o to żeby te rozdziały były odrobinkę dłuższe xd
OdpowiedzUsuńSuper! CZekam na next xd
OdpowiedzUsuńPrzyznam się bez bicia, że jest to pierwszy raz od roku, kiedy komentuje jakiś rozdział na całej blogosferze, więc czuj się zaszczycona, haha.
OdpowiedzUsuńRozdział jest bardzo interesujący, ale definitywnie za krótki i jest strasznie mało opisanych uczuć (w ogóle je opisałaś? lol). Popracuj nad opisami, a będzie perfekcyjnie oraz nie polecam robienia trzech kropek (tam są dwie, ale rozumiem, że miały być trzy) na końcu zdania, tylko jednej kropki, bo to dość strasznie wygląda.
Nie martw się ja nie jestem tutaj tylko po to aby krytykować, co to, to nie. Jestem strasznie szczęśliwa, że w końcu dodałaś rozdział i z niecierpliowością czekam na następny, bo te plamki krwi na koszulce Malika mnie zmartwiły.
Pozdrawiam ♡♡♡
Boski ❤
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zwykle! Ale żeby w takim momencie przerwać... Dodaj szybko następny! Czekam :-)
OdpowiedzUsuń~ Sai
czekam na nastepny :D
OdpowiedzUsuńciesze się że wróciłaś do opowiadania :)
OdpowiedzUsuńDopiero dziś przeczytałam twoje opowiadanie :)) zapowiada się interesująco... zycze weny czekam na kolejne rozdzialy
OdpowiedzUsuńOMG SUPER
OdpowiedzUsuńSUPER!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie Moge Się Doczekać Naxta I Życze Weny Do Pisania Kolejnych Rozdziałów xDDDDD
OdpowiedzUsuńPisz szybciej
OdpowiedzUsuńOMFG Boski *.*
OdpowiedzUsuńGratuluję! Zostałaś nominowana do Liebester Award na moim blogu: http://bomarzeniazostajom.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny!!! Kiedy nn? Szukasz może bety? ;)
OdpowiedzUsuńProszę o umieszczenie linku/buttonu spisu
OdpowiedzUsuńspisfanfiction.blogspot.com
Next
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńZAJEBISTY i tyle.
OdpowiedzUsuńWiktoria
Xxx
Kocham ;*
OdpowiedzUsuńSuuuuuper!!! Ale dodawaj szybciej:-D
OdpowiedzUsuńCzekam i kocham:-)
Kiedy następny ? nie moge sie doczekac :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Już nie mogę się doczekać nexta ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial kiedy nastepny :D
OdpowiedzUsuńZnowu sobie nas olalas...
OdpowiedzUsuńProszę napisz jak najszybciej czekam :**~WeRa
OdpowiedzUsuńTy prowadzisz jeszcze tego bloga?
OdpowiedzUsuńhalo?halo? ;(
OdpowiedzUsuńEj piszesz jeszcze :C
OdpowiedzUsuńChyba nieeee... :c a tak czekalam na. 19
OdpowiedzUsuńNo ej olałaś nas
OdpowiedzUsuńNie chce być wredna ani nic tylko że codziennie tu wchodze i czekam na nexta a tu go nie ma może jak nie masz czasu to napisz albo jak już niechcesz tego pisac to spoko tylko nas o tym poinformuj xDDD
OdpowiedzUsuń