01. I want to get out of here.
Jo’s POV
Mija kolejna
godzina obrad sejmu, a ja pochłonięta lekturą, leniuchuję w swoim łóżku. Zazwyczaj
jestem skromną osobą i nie lubię się chwalić, jaką to mój tata ma posadę w
parlamencie. Ale nawet często nie muszę tego robić, ponieważ niemal połowa
mieszkańców mnie rozpoznaje, chociaż by na mieście czy na ulicy. Jeden do
drugiego szepcze ‘Patrz! To córka prezydenta!’, niemiłosiernie się przy tym
zachwycając na mój widok. Jakbym była nie wiadomo kim. No bo jesteś.. Jesteś córką Richard’a Eileen’a – najważniejszej osoby w
kraju.- podpowiadał irytujący głosik w moim umyśle.
Nawet nie
wyobrażacie, jak to ciężko jest być kimś takim. Na każdym kroku jesteś obserwowana
przez własną grupkę ochroniarzy, całą służbę oraz co najgorsze natrętnych paparazzi.
Media wyśledzą każdy twój ruch, każde miejsce i czas pobytu, czekając tylko na
jakąś niemoralną wpadkę. To wywiera naprawdę ogromną presję na człowieku.
Świadomość, że możesz wylądować na okładkach ponad 10 czasopism, popełniając
choćby malutki, tyci błąd, stresuje bardziej niż występ na żywo w telewizji,
którego miałam już okazję doświadczyć. Ogólnie całe moje życie jest publiczne.
Nie ma najmniejszych szans, abym mogła spokojnie zjeść lunch gdzieś na mieście,
gdyż wzrok wszystkich obecnych skierowany jest na moją osobę.
Do tego
wszystkiego, by jeszcze bardziej utrudnić mi życie gdziekolwiek pójdę muszę
mieć przy sobie grupkę własnych ochroniarzy. Standardowo są to Ryan i Paul.
Ryan to wysoki, umięśniony blondyn o niebieskich oczach. To właśnie on nigdy
nie spuszcza ze mnie wzroku. Mówi o sobie ‘sokole oko’. A Paul to również
wysoki i nieźle zbudowany mężczyzna o czarnych, krótkich włosach i zielonych,
kocich tęczówkach. Paul często odpowiada za podejmowanie za mnie własnych
decyzji, które to są najkorzystniejsze i najbardziej należyte jak dla mnie. I
mimo że staram się mu sprzeciwić, on nie zmienia zdania, zarządzając koniec
tematu.
Momentalnie
drzwi do pokoju zaskrzypiały, a w nich po chwili ukazała się drobniutka postać.
- Jo, ojciec
kazał cię wezwać do siebie – oznajmiła Roxy, wychylając się zza drewnianej framugi.
Roxy to jedna
z naszych pracownic, a zarazem moja ulubiona kumpela. Zazwyczaj to jej się ze
wszystkiego zwierzam, co mnie trapi, ponieważ wiem, że tylko ona mnie doskonale
rozumie. Nie to co ojciec czy matka. Czasami mam wrażenie jakbym w ogóle ich
nie obchodziła. Jakbym istniała bezcelowo, była piątym kołem u wozu. Żadne z
rodziców nie zwraca na mnie większej uwagi, a nasza codzienna rozmowa polega na
wymienieniu kilku zbędnych zdań między sobą typu ‘Jak się spało?’, ‘Dzisiaj
jest konferencja prasowa bla bla bla…’ Rzecz biorąc teraz Roxy odgrywa rolę
mojej prawdziwej, kochającej matki. Wiem, że zawsze mogę na nią liczyć w każdej
sytuacji.
- To już
skoczyły się obrady? – zapytałam.
Kobieta
kiwnęła głową, uśmiechając się tak jak zawsze, czyli promiennie. Odłożyłam wcześniej czytaną książkę, zaznaczając stronę, którą obecnie czytam. Jednym
ruchem wstałam z pościeli i wyszłam z pomieszczenia, podążając śladami Roxy.
Stanęłyśmy
obie przed dużym gabinetem mojego taty. Spojrzałam na Roxy, próbując zapytać
czy to coś nieprzyjemnego. Wzruszyła ramionami na znak, że nic nie wie, po czym
zjechała wzrokiem na drzwi.
Wzięłam
szybki wdech i delikatnie zapukałam w drzwi.
- Proszę..
Nacisnęłam
stalową klamkę, która pod wpływem mojego ruchu ustąpiła. Standardowo ukazał mi
się obraz zajętego, bardzo zapracowanego mężczyzny, grzebającego nerwowo w
jakiś papierach. Wyczuwszy moją obecność podniósł swój wzrok, bacznie mi się
przyglądając. Roxy kazał wyjść i zamknąć za sobą drzwi, a mi usiąść na
skórzanym fotelu. Zrobiłam tak jak kazał, usadowiając się na miękkim siedzeniu.
- No więc po
co tu mnie wezwałeś? – rzuciłam chłodno, chcąc zakończyć już tą konwersację.
Ojciec
otworzył usta z zamiarem dopowiedzenia czegoś, lecz szybko zrezygnował z tego.
Zamiast tego wyjął z szafki z biurka wczorajszą gazetę, podsuwając mi ją pod
sam nos.
- Możesz mi
to wytłumaczyć, młoda damo? – zapytał ostrym tonem, nie znoszącym żadnych kłamstw
ani sprzeciwu.
Spojrzałam kątem oka na okładkę czasopisma, na którym widniał
nagłówek ‘Córka prezydenta ostro baluje’, a pod spodem było kilka zdjęć ze
wczorajszej imprezy urodzinowej Van. Zmarszczyłam brwi, przypominając sobie
cały jej przebieg. Cóż istotnie zaskoczył mnie fakt, że media zdołali nas
wyśledzić, chociaż pilnie obserwowaliśmy teren. Przecież to była impreza
zamknięta, nie powinny wiedzieć o niej. A niech to, pewnie któryś z gości
musiał się im wygadać.
- Impreza jak
impreza, tato. Nie wiedzieliśmy, że paparazzi tam będą – tłumaczyłam się,
jednak z góry wiedziałam, że bez żadnych konsekwencji się nie obejdzie.
- Wiesz, że
muszę dbać o swoją reputację, jestem głową państwa. A to, że moja córka zabawia
się po nocach w miejscowych klubach nie wpływa na nią dobrze! – podniósł swój
głos w wyniku irytacji, na co lekko się wzdrygnęłam. Ze wszystkich rzeczy tata
najbardziej nienawidził kłamstwa i moich szalonych pomysłów. I choć z całych
sił próbował przy tym zachować spokój, to i tak ostatecznie doprowadzało go na skraj
wytrzymałości.
Mocno
wypuścił powietrze z ust, kiedy zauważył moje zaniepokojenie jego zachowaniem.
Gwałtownie wstał ze swojego krzesła, zaczynając wędrówkę po pomieszczeniu.
Byłam spokojna na zewnątrz, ale wewnątrz panicznie krzyczałam. I tak było za
każdym razem, kiedy coś ‘nabroiłam’. Szłam do ojca na dywanik, a ten krzyczał
na mnie, popuszczając swój gniew. Na szczęście wszystko kończyło się w miarę
względnie. Ja dostawałam rekomendę, a on za to darmowy upust emocji.
- Tak nie
może być – mówił bardziej do siebie niż do mnie, chodząc nerwowo po ogromnym
dywanie. – Musisz ponieść tym razem większe konsekwencje. – odwrócił się
przodem do mnie, ostatecznie stając w miejscu.
- Zero
wychodzenia z domu, ewentualnie tylko do ogrodu. Masz zakaz spotykania się z
kimkolwiek, oprócz naszej służby do odwołania – wymierzył sprawiedliwość,
mierząc mnie surowym spojrzeniem. Szczerze mówiąc, wiedziałam, że to nastąpi i
będę musiała odsiedzieć swoją karę, ale nie przypuszczałam, że będzie ona aż
tak ostra i konsekwentna.
- Ale tato..
- Żadnych
‘’ale’’. Tak jak mówiłem musisz ponieść konsekwencje tego lekkomyślnego czynu.
Ojciec
powrócił na swoje miejsce za biurkiem, a ja momentalnie zerwałam się z fotela w
jego stronę. On nie mógł zabronić mi spotykania się z moimi przyjaciółmi, tym
bardziej że umówiłam się na dzisiaj z Van. Chciał całkowicie odciąć mnie od
świata zewnętrznego, umieścić mnie w takim areszcie domowym. A ja nie mogłam mu
na to pozwolić.
Mocno
naparłam swoim ciałem na mebel, podtrzymując się dłońmi.
- Nie możesz
mi tego zabronić! Razem z Vanessą wybieramy się dzisiaj wieczorem do kina! –
powiedziałam z ledwością panując nad swoim wściekłym tonem.
- To niestety
będziesz musiała odwołać wasze spotkanie.
Moja krew
niewyobrażalnie szybko pulsowała w ciele, a poziom zdenerwowania zwiększał się
wielokrotnie z minuty na minutę. Psychicznie już nie wytrzymałam. Rzuciłam
głośny jęk niezadowolenia i opuściłam gabinet ojca. Na korytarzu czekała na
mnie zaciekawiona całą sytuacją, jaka zaszła w tamtym pomieszczeniu, Roxy.
- I co? –
zapytała, patrząc na mnie oczami pełnymi ciekawości i troskliwości. Nie mogąc
dłużej powstrzymać napływających emocji, zaczęłam pochlipywać. Roxy od razu
wzięła mnie w swoje objęcia, powtarzając, że wszystko będzie dobrze. Jednak nie
ma racji, nic nie będzie dobrze. Natychmiast rozpłakałam się, mocząc w
międzyczasie jej flanelową koszulkę roboczą. W geście uspokajającym umieściła
jedną dłoń na górnej części moich pleców, jeżdżąc co chwila to w dół, to znów w
górę. Kiedy powtarzała tą czynność trzeci raz, poczułam ogromną nadchodzącą
ulgę aż w końcu uspokoiłam się. Jednak Roxy nadal trzymała mnie w ramionach.
- Co się
stało? – wznowiła pytanie, a ja opowiedziałam jej przebieg mojej rozmowy z
tatą. Była równie zszokowana co ja, kiedy otrzymywałam tą informację od niego
samego. Podsumując mój monolog, podjęłam decyzję, która jak myślę ma zmienić
całe moje życie. Czy na dobre? Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że jednak tak.
Moi rodzice
za bardzo mnie ograniczają, trzymają na pewien dystans. Do tego wcale nie
interesują się moim życiem, chyba że chodzi o to o czym piszą o mnie w prasie
czy mówią w telewizji. Tak, to ich zdaniem się liczy najbardziej. Opinia
mediów, prasy.
- Nie
przejmuj się. Dzisiaj mieli naprawdę ostrą debatę, dlatego był taki surowy. Do jutra
mu przejdzie.
Ta kobieta
jako jedyna mnie tutaj rozumie. I choć czasami miewa złe dni, prawie zawsze
jest uśmiechnięta i pogodna.
- Nie, tu nie
chodzi tylko o to. Ja mam dość całego tego życia. Oni trzymają mnie jak pod
kloszem. Nigdzie nie mogę pójść, bo paparazzi wyśledzi każdy mój ruch i
opublikuje to jak najszybciej się da. A jak mój ojciec to widzi dostaje istnego
szału. Jeszcze tego brakowało, żeby odcięli mnie całkowicie od świata
zewnętrznego.
Zaprzestałam
swojego monologu, kiedy pewna myśl zabłysnęła w moim myśle. Wydawała się być
ona najlepszym i najbardziej opłacalnym wyjściem z całej tej sytuacji.
- Roxy, chcę
stąd uciec.
Hmm. Zapowiada się bardzo fajnie. Córka prezydenta chce uciec. Fajnie :D Czekam na dalsze części, bo pierwszy rozdział bardzo mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadnieoonedirection.blogspot.com
Uuu podoba mi się ;D
OdpowiedzUsuńBędę wpadać częściej bo naprawdę jest warto :*
Czekam na kolejny rozdział :*
Zapraszam również do mnie http://youre-me-kryptonite.blogspot.com/ :)
Bardzo ciekawe rozpoczęcie bloga.
OdpowiedzUsuńObyś tak dalej pisała takie długie rozdziały, a na pewno będę tu zaglądać.
Zapraszam również do mnie http://neverbelonely.blogspot.com/
I informuj mnie o nowych rozdziałach @abheithgomaith
Oraz życzę weny podczas pisania. x
Tak jak obiecałam wpadłam na bloga. Choć w prawdzie pisałam, że wpadnę w godzinach 22-23, a jest już 1;00, wyszło jak wyszło. Zostawmy to bez komentarza. Strasznie podoba mi się twój styl pisania + nie mogę się doczekać kiedy wreszcie do akcji wkroczy Zayn *o* Ogólnie to nie mam się do czego przyczepić, bo ilekolwiek masz lat piszesz na prawdę świetnie. Może po prostu wyćwiczyłaś pismo ( wielkie wyrazy uznania ) lub po prostu urodziłaś się już z tym. Jednak moim zdaniem rozdziały są ciut przy krótkie i używasz w nich za dużo imiesłowów przysłówkowych uprzednich, ale pomijając to jest na prawdę dobrze :)Lecę dalej, xx. Życzę weny :3
OdpowiedzUsuńhttp://fake-or-true-love.blogspot.com/ . fajne. zapraszam do mnie. kath x
OdpowiedzUsuńna twojego bloga weszłam przez przypadek a dokładnie to przez twittera jednego z bohaterów. sama nazwa mnie zaciekawiła. przejrzałam każdą zakładkę, oglądnęłam zwiastun i powiedziałam do siebie "a co mi tam, przeczytam 1 rozdział. " a tu KABUM ! coś wspaniałego. styl jakim piszesz naprawdę mi sie podoba. nigdy nie czytałam takiego ff a dla ciebie to pewnie duże wyzwanie. (chociaż sama nie wiem) masz naprawdę dobry pomysł na to opowiadanie. i ja sie jeszcze dziwię że tu nie ma z 8O komentarzy. no bo przecież to co tu jes napisane to jes.jes..po prostu wspaniałe.
OdpowiedzUsuńjak narazie sie rozkręca. po przeczytaniu tego mam ochote na więcej. i chwała bogu że jes jeszcze 8 rozdziałów. nie moge sie doczekać aż do akcji wkroczy Zayn. POZDRAWIAM xx ja ide czytać dalej o i życzę weny bo wiem jak to jes mieć jej brak c;
nje wcale sje nie rozpisałam. xD w ogóle xD nje haha
Usuń